wtorek, 30 czerwca 2015

[1x3] Time finally start living

Dzisiejszy dzień zaczął się jak każdy inny. Rozpoczęłam go od szybkiego prysznica, po czym zaczęłam myśleć w co się ubiorę. Zdecydowałam się na czarne szorty, luźną bluzkę i niebieskie trampki. Dołożyłam do tego torebkę, kolczyki w kształcie różyczek, włosy spięłam w wysokiego kucyka a na nos założyłam standardowo moje okulary z czarnymi oprawkami. Byłam gotowa do wyjścia. Najpierw jednak zeszłam do kuchni i wypiłam świeży sok pomarańczowy.
Na koniec umyłam zęby i byłam gotowa. 
-Już idę. - powiedziałam do wujostwa siedzącego w salonie. 
Wyszłam na dwór i od razu poczułam podmuch gorącego i wilgotnego powietrza. Właśnie taka temperatura panował w Kalifornii. Na początku ciężko było mi się do tego przyzwyczaić, jednak teraz to już dla mnie norma. Chociaż czasem nadal mnie to męczy. 
Szłam właśnie do lokalnego centrum handlowego. 
Ciocia odkąd oznajmiłam, że chce iść do normalnego, publicznego liceum namawiała mnie na zakupy. W końcu, po 3 tygodniach, uległam. Jakoś nie cieszę się na zakupy. Nigdy ich nie lubiłam. Zgodziłam się tylko dla świętego spokoju.


Spędziłam już w galerii ponad godzinę a mimo tego nie byłam w żadnym sklepie. Siedziałam cały ten czas w Starbucksie, pijąc moje ulubione Latte Macchiato.
Jakoś mi się specjalnie nie śpieszyło z zakupem ubrań, miałam na to cały dzień.W końcu stwierdziłam, że pora zacząć szukać ubrań. Wzięłam swoje rzeczy po czym skierowałam się do wyjścia. W drzwiach minęłam grupkę nastolatków, brunetkę, Hiszpana i bruneta. Właśnie brunet zwrócił moją uwagę. Miał ciemne, brązowe oczy i błyszczące włosy. Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnął się szeroko, ja na to delikatnie uniosłam kąciki ust. Nie wiem tylko z jakiego powodu. Czy dlatego, że chciałam być miła czy dlatego, że cała sytuacja mnie rozbawiła. W sumie rzadko kiedy kto się do mnie tak uśmiecha bez powodu. A może miałam coś na twarzy?



Jestem właśnie w przebieralni, ale jest mały problem. Tu nie ma żadnego lustra. Delikatnie wyjrzałam z przebieralni i zobaczyłam, że na korytarzu jest pełno luster. Widać nie zauważyłam ich wcześniej. Byłam ciekawa czemu akurat tak je ustawiono.
Wyszłam zza zasłonki i udałam się do najbliższego lustra. Nie byłam pewna tego czy powinnam mieć na sobie tą sukienkę. Była ona w mocnym, żółtym kolorze, z koronką i rękawami 3/4, a do tego bardzo opinająca się na mnie. Nigdy nie czułam się dobrze w tak obcisłych rzeczach, ale w sumie podobało mi się to, jak wyglądam.
Zauważyłam, że jakaś dziewczyna mi się przygląda, ale nie przejęłam się tym zbytnio, bo po chwili odwróciła już wzrok. A ja udałam się znowu do przebieralni.
Tym razem wybrałam dość luźną, czarną sukienkę. Do tej nie byłam jednak przekonana, choć praktycznie wszystkie moje ubrania są w takich neutralnych, niczym nie wyróżniających się kolorach jak bordo, beż, biel czy czerń.
Ponownie wyszłam zobaczyć się w lustrze. I już wiedziałam, że nie kupię tej sukienki.
Nigdy nie miałam na sobie tyle czerni naraz, zwykle były to spodnie bądź bluzka. Teraz byłam ubrana w ten kolor od stóp do głów. Zauważyłam wtedy, że mam bardzo wyraźne worki pod oczami, które są wręcz śliwkowe, mam przygarbioną postawę i nie wyglądam zbyt atrakcyjnie.
-Wybierz tę żółtą, wyglądasz w niej pięknie. - usłyszałam zaraz za sobą. Obróciłam się i zobaczyłam tą dziewczynę, która wcześniej mi się przyglądała. Musiała podejść do mnie podczas moich rozmyślań.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam po czym pognałam do przebieralni, nie miałam pojęcia co miałabym jej odpowiedzieć. Szybko przebrałam się w swoje rzeczy po czym udałam się w stronę kasy. Po drodze wzięłam jeszcze 3 pary kolczyków, które rzuciły mi się w oczy zaraz po wejściu do sklepu. Tak jak poradziła mi dziewczyna, kupiłam żółtą sukienkę. Nie była bardzo droga, więc stwierdziłam, że nawet jeśli ja nie będę w niej chodzić, mogę ją komuś oddać.






Po kilku godzinach skończyłam zakupy. Zaopatrzyłam się w kilka par legginsów i spodni, parę bluzek i topów oraz w 1 spódniczkę i 1 sukienkę.
Podczas drogi do domu znowu zaczęłam rozmyślać nad sobą. Stwierdziłam, że osoba którą jestem aktualnie, to przeszłość. Chciałam się zmienić, nie jakoś bardzo, ale trochę. Chociażby zacząć od noszenia ubrań w kolorze innym jak czerń i biel, ubrań bardziej kolorowych.
I przede wszystkim chciałabym być bardziej śmiała, nie mam czasem nawet odwagi się odezwać do ludzi. Jedyne osoby z którymi rozmawiam to wujek, ciocia i James. Tylko te osoby.
Tylko oni.
To w sumie smutne, że w domu potrafię być tak śmiała, oczywiście jak na mnie, a wśród innych ludzi nawet nie umiem się odezwać. Czuję wtedy jakby strach paraliżował mnie od środka, jakbym miała własnego strażnika. Tylko on nie pilnuje moich sukcesów, wręcz przeciwnie Czuję jakby zawsze pragnął tylko moich porażek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz