wtorek, 4 sierpnia 2015

[1x4] Maybe it is time for normal life?

I znowu to robię. 
Tylko taka myśl tkwi mi w głowie i nie umiem się jej pozbyć. 
Stoję ubrana jak klaun przed jedynym budynkiem do którego naprawdę chciałam się dostać a nawet nie umiem zrobić kroku, by znaleźć się w środku. 
-Chodź, Kimberly. Wyglądasz pięknie. - powiedział James po czym delikatnie mnie objął. 
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie. Chyba tylko on wie co i kiedy powiedzieć. Humor od razu mi się poprawił, choć do dobrego samopoczucia mi było jeszcze daleko. 
"Pamiętaj co mówiła ciocia. Wypnij pierś i idź spokojnym, ale pewnym siebie krokiem." - powtórzyłam sobie w myślach chyba już po raz setny dziś. 
-Wchodzimy na trzy? - spytał blondyn
-Na trzy. - odparłam
-Raz... dwa ..... trzy. - chłopak poszedł przodem, ale cały czas trzymał mnie za rękę, więc wyszło na to, że pociągnął mnie za sobą. 
W sumie dobrze się stało. gdyby tego nie zrobił, pewnie nigdy nie weszłabym do środka. 
A dzięki temu znalazłam się w samym środku szkoły, na rozpoczęciu roku szkolnego. 
Poprawiłam po raz tysięczny moją sukienkę po czym wzięłam kilka uspokajających oddechów. 
-Chodź, przedstawię Cię. - powiedział James i zaprowadził mnie do swoich przyjaciół
Była to dwójka chłopaków. Obydwaj wyglądali na przeciętnych Amerykaninów -Cześć chłopaki, to jest Kimberly. - przywitał się z przyjaciółmi mój kuzyn. - To jest Neil, a to Brian. - przedstawił najpierw pierwszego a potem drugiego chłopaka
-Miło was poznać. - tylko tyle udało mi się wydukać.
-Przyjemność to ujrzeć tak cudowną osobistość w murach tego oto budynku. - odparł Neil, po czym delikatnie się skłonił. Wywołało to na mojej twarzy szeroki uśmiech.
-Nie przejmuj się nim, on zawsze robi z siebie błazna. - powiedział rozbawiony Brian - Idziemy już?
-Pewnie. - James poprowadził nas do Sali gimnastycznej, gdzie miało odbyć się rozpoczęcie roku



Dopiero kiedy zobaczyłam ile uczniów ma ta szkoła, zrozumiałam co miał na myśli James, że przez pierwsze miesiące mogę mieć lekkie problemy z ogarnięciem szkoły. Sądziłam, że chodzi mu o sam budynek, podczas gdy on mówił o uczniach.
  Przystanęłam na dłuższą chwilę, lecz praktycznie od razu się otrząsnęłam. Stwierdziłam, że co ma być to będzie. Teraźniejszości nie zmienię.
Skoro dokonałam wyboru jakim było to liceum, to muszę się go trzymać choćby nie wiem co. 
Tak więc wzięłam się w garść i podążyłam za Jamesem, Brianem i Neil'em.
Przystanęliśmy dokładnie na samym środku sali. Ja automatycznie schowałam się za chłopakami, dzięki czemu od razu poczułam się lepiej. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi.
Po chwili zaczęłam słyszeć jak ktoś wymawia imię mojego kuzyna.
-Czy to ten James o którym mi mówiłaś? Jest taki przystojny! Nie tylko to, w lato widziałam jak biega. A jakie on ma mięśnie! Dziewczyno, lepszych nie widziałam nigdy!  - szeptały między sobą dziewczyny. Nic po sobie nie dałam poznać, ale w duchu śmiałam się z nich w najlepsze. Jak można tak kogoś obgadywać, choćby nie wiem w jak dobry sposób. Nie lepiej byłoby im podejść do Jamesa i po prostu zaprosić go gdzieś? Widać dla nich lepiej jest po prostu marzyć o nim zamiast próbować spełniać to marzenie.
Czasem nie rozumiem innych dziewczyn.




-Dobrze, dziękuję wam bardzo za uwagę. Pamiętajcie, żeby jutro być na czas w szkole. Przecież nikt z was nie chce zaspać pierwszego dnia. - powiedział żartobliwym tonem pan Johnsonn, mój nowy wychowawca. - Do jutra. Kimberly, mógłbym prosić Cię, żebyś została na chwilę?
-Oczywiście, proszę pana. - odparłam ciekawa o co chodzi
Czekałam spokojnie w ławce aż ostatnia osoba opuści klasę, po czym pan Johnsonn przymknął drzwi od klasy.
-Nie będę owijał nic w bawełnę Kimberly. Martwi mnie trochę to, że do tej pory nie uczęszczałaś do żadnej szkoły.
-Miałam nauczanie domowe. - od razu chciałam to sprostować
-Wiem, twoja ciotka była u mnie parę dni temu i wyjaśniła mi wszystko. Nie mówię, że twoje wyniki w nauce są złe. Powiedziałbym nawet, że są wybitne. Bardziej martwię się o to, że możesz mieć psychiczne problemy ze szkołą. Nigdy nie miałaś z tym styczności, więc to może być dla ciebie dużo trudniejsze do przejścia. Daj mi znać jeśli tylko w jakikolwiek sposób mógłbym pomóc.
-Oczywiście panie Johnsonn. - odparłam
-Jeszcze jedno. Twoja ciotka nie chciała tego mówić, więc może ty to zrobisz. Dlaczego do tej pory nie uczęszczałaś do szkoły?
-To prywatna sprawa, o której nie lubię mówić. - odparłam, po czym pożegnałam się z wychowawcą i opuściłam klasę
Skręciłam w prawo, w korytarz wiodący do wyjścia, gdy nagle usłyszałam za sobą kroki.
-Dość skryta jesteś, wiesz? - usłyszałam za plecami